18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wspominamy kapitana Bartka, czarny sen komunistów.

Łukasz Klimaniec
Kpt. Henryk Flame (pierwszy z prawej) po ogłoszeniu amnestii w 1947 r.
Kpt. Henryk Flame (pierwszy z prawej) po ogłoszeniu amnestii w 1947 r.
Kapitan Bartek był czarnym snem komunistów. Dowodzone przez niego oddziały przeprowadziły około 340 akcji zbrojnych. Najsłynniejszą było przeprowadzenie w 1946 r. w Wiśle wojskowej... defilady. Było to wydarzenie bez precedensu w całym bloku wschodnim.

Manifestacja woli
30 czerwca 1946 r. odbyło się w Polsce referendum, które miało potwierdzić popularność komunistów. Głosowanie "trzy razy tak" poprzedziła wielka akcja agitacyjna i właśnie w propagandę komunistycznych władz wymierzona była defilada żołnierzy "Bartka". Dzięki zachowanym relacjom wiemy, jak wyglądała. Antoni Biegun, ps. "Sztubak" relacjonował: "Poranek owego dnia był przepiękny, słoneczny. Biwakowaliśmy od kilku dni w masywie Baraniej. Z początku nie wiedzieliśmy, jaki jest cel zlotu. Dopiero po porannym apelu 3 maja "Bartek" zarządził natychmiastowy wymarsz wszystkich oddziałów w kierunku Wisły. - Zamanifestujemy naszą wolę służenia Ojczyźnie w dniu Święta Królowej Polski! - powiedział".

Prać komunistów?
Około 15. poszczególne grupy zaczęły schodzić z gór. "Ruszyły oddziały za oddziałami, partyzanci "odstawieni" jak na paradę: w mundurach, z przypiętymi orzełkami na mieczu, z ryngrafami z Matką Boską (...). Z naprzeciwka, od strony Bielska i Katowic, jechały odkryte ciężarówki z wycieczkowiczami. Na widok maszerujących oddziałów zwalniały i przystawały. Rzucano nam czekoladę i papierosy, machano radośnie rękami lub zeskakiwano z wozów i ściskano nam ręce. Ci ludzie także pytali: "Czy to już powstanie? - wspominał "Sztubak".
Parada była dla władzy szokiem. Oddział "Sztubaka" nie uczestniczył w defiladzie, bo ubezpieczał ją od strony szosy, którą mogły nadciągnąć siły UB. - W Wiśle stacjonował w tym czasie oddział wojska polskiego i sowieckiego, niedaleko znajdowały się posterunki WOP. Wszyscy oni siedzieli cicho, jak przysłowiowa mysz pod miotłą, nie dając znaku życia. Jak się później dowiedzieliśmy, funkcjonariusze MO i UB w Żywcu zaczęli się barykadować, a z Milówki uciekli - wspominał
"Szczubak".

Wojna się nie skończyła
4 maja funkcjonariusze MO raportowali: "Banda przyszła w szyku zwartym z kierunku Czarnego do Nowej Osady. Mieli boczne ubezpieczenia, na szosie było około 120 ludzi (…). Ubrani wszyscy byli w mundury wojskowe polskie, dużo miało mundury kroju angielskiego. Wśród członków było bardzo dużo kobiet". Co było dalej? Relacjonuje Irena Stawowczyk, ps. "Sarna": "Po wkroczeniu wszystkich oddziałów do Wisły, kpt. "Bartek" odebrał na otwartym polu defiladę. W zwartych szeregach kilkuset partyzantów przemaszerowało przed oczami zebranych licznie mieszkańców. To była nasza pierwsza defilada! Rok wcześniej nasi sojusznicy z Zachodu świętowali koniec wojny, odbyły się parady zwycięstwa, na których zabrakło Polaków (…). Dla nas wojna jeszcze się nie skończyła! Maszerując mieliśmy jakby namiastkę nie odbytej parady. Nie zapomnę nigdy tego uczucia podniecenia i radości, jaka ogarnęła nasze szeregi, tego uczucia dumy, że możemy ogłosić wszem i wobec: oto jesteśmy, nie poddaliśmy się, pozostaliśmy wierni".

Zestrzelona maszyna
Kim był człowiek, który w tak spektakularny sposób rzucił rękawicę władzy ludowej? Henryk Flame urodził się 19 stycznia 1918 we Frysztacie na Zaolziu. Był synem Emeryka i Marii z domu Raszyk.
W 1919 r. rodzina Flame przeniosła się do Czechowic. Młody Henryk kształcił się m.in. w Szkole Przemysłowej w Bielsku. W 1936 r. wstąpił na ochotnika do wojska, rozpoczynając naukę w Szkole Podoficerów Lotnictwa w Bydgoszczy. W kampanii wrześniowej, jako pilot 123 eskadry myśliwskiej przydzielonej do Brygady Pościgowej, Flame, bronił nieba nad Warszawą. 1 września w okolicach Zakroczyna maszyna kpr. Flame została jednak zestrzelona, a on sam od tej pory znajdował się w dyspozycji prezydenta Warszawy.

Komendant-partyzant
Po ustaniu wrześniowych walk Flame uciekł na Węgry, gdzie został internowany. W 1940 r. wrócił do Polski i pracował na kolei. Do partyzantki trafił w 1944 r. Swój los połączył z Narodowymi Siłami Zbrojnymi. W szeregach NSZ zdobył doświadczenie bojowe i stopień kapitana. W lutym 1945 r., po zajęciu Czechowic przez Armię Czerwoną, Flame ujawnił się i wraz z oddziałem - zachowując jednak konspiracyjne struktury - oddał się do dyspozycji "władzy ludowej".
Wbrew protestom komunistów objął stanowisko komendanta miejscowego komisariatu MO. Realizując wytyczne dowództwa NSZ Flame obsadził swoimi ludźmi komisariat i podległe mu jednostki, skupiał wokół siebie ludzi opozycyjnie nastawionych do komunistów, zaczął też gromadzić broń.

Pseudonim "Bartek"
W kwietniu 1945 r. zagrożony dekonspiracją i aresztowaniem, Flame uciekł ze swoimi ludźmi w pobliskie lasy. Przyjął pseudonim "Bartek" i zaczął odtwarzać oddziały partyzanckie VII Okręgu Śląsko-Cieszyńskiego NSZ, rozpoczynając tym samym "drugą konspirację".
Od maja 1945 roku do lutego roku 1947 stał na czele największego zgrupowania niepodległościowego na Śląsku Cieszyńskim, którego liczebność w szczytowym okresie wynosiła prawie pół tysiąca dobrze uzbrojonych i umundurowanych żołnierzy. Składające się z kilku oddziałów zgrupowanie przeprowadziło łącznie około
340 akcji zbrojnych.
Już w maju 1945 r. rozbito placówkę UB i posterunek MO w Zabrzegu. Oddział dowodzony przez "Bartka" zdobył jesienią 1945 r. posterunek MO w Górkach Małych, a grupa "Sztubaka", bardzo aktywna na Żywiecczyźnie, posterunek MO w Milówce. Prowadzono też akcje likwidacyjne funkcjonariuszy UB, karano członków PPR, skutecznie hamując rozwój tej partii na Podbeskidziu. Siłę partyzantów i bezradność miejscowych placówek UB, MO oraz KBW pokazała też pierwsza połowa 1946 r. Partyzanci rozbili wówczas m.in. posterunki MO w Górkach Małych, Zabrzegu, Komorowicach Krakowskich, Rudzicy, Strumieniu, Międzyrzeczu, Jeleśni, Chybiu, Pruchnej, Kończycach Wielkich. Ukoronowaniem tych działań były wydarzenia w Wiśle 3 maja 1946 r.

Gra operacyjna UB
Sukcesy "Bartka" nie mogły jednak trwać wiecznie. Do likwidacji zgrupowania UB posłużyło się grą operacyjną.
We wrześniu 1946 r., w ramach operacji "Lawina", w trzech transportach przewieziono na Śląsk Opolski i tam zamordowano ponad 100 podkomendnych "Bartka". Zginął w ten sposób m.in. Jan Przewoźnik "Ryś", zastępca komendanta beskidzkich oddziałów leśnych, który poprowadził wiślańską defiladę.
Do dziś trwa śledztwo mające ustalić miejsce śmierci i wiecznego spoczynku tych żołnierzy (obecnie najczęściej wymienia się miejscowość Barut lub okolice Łambinowic).

Skrytobójczy zamach
Wymordowanie przez UB najlepszych partyzantów było dla beskidzkiego zgrupowania NSZ ciosem, po którym nie mogło się już podnieść. Dziesiątkowane w licznych obławach resztki oddziałów złożyły broń na mocy amnestii ogłoszonej w lutym 1947 r.
Sam "Bartek" z najbliższym otoczeniem ujawnił się 11 marca 1947 r. w Cieszynie. Dla komunistów był to ogromny sukces, który jednak przyćmiewał fakt, że Flame - przynajmniej teoretycznie - pozostawał bezkarny.
UB rozpoczęło więc przygotowania do kolejnej prowokacji mającej na celu "ukaranie" "Bartka". Ponoć nieoficjalny wyrok śmierci na "Bartka" wydał sam Bierut, który nie mógł znieść myśli o przemarszu ludzi z NSZ przed posterunkiem MO w Wiśle. Ostatecznie do skrytobójczego zamachu na Flamego doszło 1 grudnia 1947 r. w gospodzie w Zabrzegu. Zamachowcem był miejscowy milicjant Rudolf Dadak, który nigdy nie poniósł kary za swoją zbrodnię.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Michał Pietrzak - Niedźwiedź włamał się po smalec w Dol. Strążyskiej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na szczyrk.naszemiasto.pl Nasze Miasto