Bardzo interesujące zajęcia odbywały się przy kościele ewangelicko-augsburskim w Szczyrku, gdzie na zaproszenie proboszcza ks. Jana Byrta przybył Mark Kuhn, profesor ceramiki wykładający w uniwersytecie w Stanach Zjednoczonych. Kuhn uczył przebywające na wakacjach dzieciaki, jak formować glinę tak, żeby przybrała postać wazonu czy tradycyjnego niemieckiego kufla na piwo.
- Mama organizowała kwiaty dla mojego kościoła i na dnie wazonu zawsze była glina, do której wkładała rośliny. Ja z kolei byłem chłopcem, którego wszędzie było pełno. Mama chciała w jakiś sposób skoncentrować moją energię i wskazała mi na tę glinę. Zacząłem lepić z niej różne figurki i tak się zaczęła moja przygoda - wspominał Amerykanin. - Mogłem mieć wtedy 4 lata. Kiedy zajmowałem się lepieniem, moja matka się uśmiechała.
Kuhn nie taił, że aby być dobrym garncarzem, trzeba być cierpliwym, zdyscyplinowanym i wytrwałym, a glina musi stać się pasją człowieka. Oczywiście nie wystarczy poprzestać na jednym naczyniu, trzeba stworzyć ich setki. Potem już wystarczy zgromadzić odpowiednie materiały, czyli specjalną glinę, koło garncarskie, piec, drewno i trociny. Natomiast bardziej zaawansowani powinni przygotować odpowiednie gazy i szkło. - Tutaj nie chcę nauczyć garncarstwa, ale wpoić miłość do gliny, ziemi - tłumaczył artysta.
Na prośbę o przedstawienie krok po kroku, jak powstają gliniane cudeńka, Amerykanin proponował, żeby przenieść się na jego stanowisko pracy, gdzie wszystko pokaże. Tak też się stało. - Dzisiaj uczyłem, jak robić tradycyjne niemieckie kufle na piwo - mówił szybko, jednocześnie ugniatając glinę.
- Są pewne okresy, kiedy można z gliną coś zrobić i kiedy się nie da. Glinę kładzie się na koło, a następnie polewa wodą. Najważniejsze jest scentrowanie, żeby przyszłe naczynko było dokładnie w środku koła. Wtedy dopiero mogę zrobić wnętrze. Będę podnosił ścianki. Sekret tkwi w równomiernym napięciu palców. W glinie są dziury z powietrzem, które trzeba ścisnąć tak, żeby były bliżej siebie. Jeśli ścisnę za mocno, wszystko się rozleci. W USA na moje zajęcia uczęszczają nawet przyszli chirurdzy, żeby nauczyć się cierpliwości i pracy ze swoimi rękami. Trzeba się nauczyć, jak dotykać rzeczy. Najważniejsze to nigdy nie powiedzieć "ops".
Ruchy gliniarza były sprawne i szybkie i właściwie nie wiadomo było, jak to się stało, że glina uformowała się w kufel. Wypalony został w piecu zrobionym z blaszanej beczki.
- Wypalać trzeba bardzo ostrożnie. W glinie jest woda, którą należy odparować. Wypala się pomiędzy 0 a 100 st. Celsjusza. Ale temperatura musi podnosić się bardzo powoli, żeby woda się nie zagotowała, bo jeśli tak się stanie, naczynie pęknie. Ceramika musi przebywać w piecu jakieś 4 godziny - mówił Kuhn. - W beczce warstwami ułożone są naczynia, które przesypuje się trocinami.
To metoda, którą współcześni ceramicy przejęli od Indian. Oczywiście wcześniej proces odbywał się trochę inaczej.
- Indianie nie mieli takich beczek - tłumaczył ekspert od gliny. - Dlatego obkładali naczynia końskim łajnem. Dopiero tak zabezpieczone można było wypalać. Obornik musiał przylegać bardzo ściśle, tak żeby ogień nie dotykał ceramiki.To taka nowoczesna, starożytna metoda.
MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?